Słowacja znana i lubiana

Słowacja nas urzekła, zwłaszcza, że zwiedzaliśmy stosunkowo mało turystyczne rejony i zażyliśmy słowackiej rzeczywistości tudzież gościnności.

Tatry Wysokie, Strbske Pleso, Słowacja
fot. Gaspar Janos/shutterstock.com

Najbardziej w podróżach lubię element zaskoczenia. Efekty nieplanowane, zdecydowanie dosmaczające i tak już niejednokrotnie całkiem pyszną przygodę. Słowacja wyskoczyła nam jak diabeł z pudełka. Dosłownie dzień przed wyjazdem okazało się, że z różnych przyczyn osobistych Iśka nie może jechać na Ukrainę. A plecak był już spakowany w góry, zawartość portfela wskazywała na stosunkowo niedaleką wyprawę, powiedzmy na 2 tygodnie. Doprawdy szybka to była decyzja.

Przez Piwniczną, Starą Lubovnę i Jakubany weszliśmy na górskie pasmo Levocske Vrchy. Zastanawiające było to, jak patrzyli się na nas ludzie po drodze. Niektórzy nawet zgadywali – głównie pytanio – stwierdzeniem: "Na Levocu"". Potakiwaliśmy odruchowo, zresztą wtedy klarował nam się cel tej wędrówki. Levoca" Może być, co nam szkodzi, jesteśmy przecież na wakacjach, prawda" Parę osób zagaiło coś o tym, że ten teren to "wojensky prestor". Były jakieś sugestie, że mogą strzelać, że to czynny poligon. A co tam, jesteśmy na wakacjach, przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda.

Levocske Vrchy okazały się cudnie bezludnym pasmem podobnym do naszych ulubionych Gór Izerskich. Było tak, jak powinno być na górskich wędrówkach – najlepsze miejsca do spania znajdowaliśmy w środku dnia, troszkę się pogubiliśmy, zwiedziliśmy wyjątkowo kiczowaty cmentarz żołnierzy radzieckich… Jedną nockę spędziliśmy w namiocie przy ognisku, romantycznie smażąc kiełbasę przy blasku księżyca. Drugą, po burzy, przespaliśmy w myśliwskiej ambonie, z której tylko trochę wystawały nam nogi.

Element zaskoczenia włączył się trzeciego dnia od wejścia w "wojensky prestor". Doszliśmy do celu. Levoca okazała się średniowiecznym miasteczkiem otoczonym murami, istnym cudeńkiem architektonicznym, w którym lody kosztowały mniej więcej 40 groszy za gałkę. W dodatku kolejnym elementem zaskoczenia okazał się niezwykle sympatyczny mężczyzna, który zaprosił nas na nocleg do XVIII wiecznej kamienicy. Wyglądało na to, że zaprosił nas z dobrego serca, bo zysku to raczej nie miał – okazało się, że to doświadczony himalaista, dusza – człowiek, który nie dość, że dał nam luksusowy (i klimatyczny") nocleg, to jeszcze jego żona poczęstowała nas kapuśniakiem, nalewanym przedwojenną miarką, niemalże z meniskiem wypukłym.

Potem było eksplorowanie okolicy i odkrywanie kolejnych małych cudów typu "Słowacki Raj" czy Spiski Hrad – ogromny średniowieczny zamek z wapienia, pod którym zanocowaliśmy w mało znanym rejonie wspinaczkowym – Dreveniku. Wszystko to podlewane atrakcyjnym cenowo i smakowo słowackim piwem, że o lodach nie wspomnę.

W Spiskim Hradzie obkupiliśmy się ludowymi piszczałkami, robiąc przy okazji małe show, bo tak się złożyło, że z Iśką posiadamy niejaką umiejętność obsługi instrumentów muzycznych. To też była atrakcja, jak się okazało, większa niż przypuszczaliśmy, bo mój brat, zawodowy muzyk posiadający zdecydowanie większą umiejętność obsługi instrumentów muzycznych niż my, stwierdził, iż jedzie tam wykupić cały zapas piszczałek. Po prostu stroiły.

Kolejną niespodzianką okazali się Cyganie zamieszkujący całą okolicę. Trochę stresujący był spacerek po wioskach z dyndającymi przywiązanymi do plecaka drogimi górskimi butami. Bałem się, że odetną… Jednak skończyło się dobrze, nawet strategiczne negocjacje z pewnym tak na oko ośmioletnim Cyganem w sprawie zakupienia mojej ówczesnej dziewczyny, pięknej blondynki. Oferował całego dużego arbuza"

Tak, Słowacja nas urzekła, zwłaszcza, że zwiedzaliśmy stosunkowo mało turystyczne rejony (oczywiście z wyjątkami) i zażyliśmy słowackiej rzeczywistości tudzież gościnności.

Po drodze był jeszcze Bardejov, zajechaliśmy też do Koszyc, w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Muszynę.

A rok później zaliczyliśmy Małą Fatrę, Terchovą, nocleg w starym grodzie Strecno, Żylinę i wiele innych mniejszych górek, siół i miasteczek. Ciągle uważam, że na szybkie, niedalekie, niedrogie i wyjątkowo przyjemne wakacje Słowacja jest jedną z najlepszych opcji biorąc pod uwagę nasze położenie geograficzne. Można się bardzo pozytywnie zaskoczyć.


Autorem tekstu jest: Grzegorz Żak

Data publikacji: 2007-12-30 | Liczba wyświetleń: 4819