Faktem jest, że najstarsze murki kamienne spotykane są w południowo-wschodniej Anglii i na terenie Walii.
"A jeśli uczynisz Mi ołtarz z kamieni, to nie buduj go z kamieni ciosowych, bo zbeszcześcisz go, gdy przyłożysz do niego swe dłuto"
Księga Wyjścia 20, 25
Jest w kamieniach jakaś naturalna czystość. Pierwotna moc. Może dlatego, że drzemią w nich zaklęcia - demiurga albo człowieka. Może dlatego, że polne głazy Szkocji, Walii czy Irlandii noszą w sobie przekleństwa celtyckich rolników, wyorujących je nieustannie ze swych skromnych poletek. Najbardziej chyba ekstremalnym przykładem "roli, na której rosną kamienie" jest zachodnio - irlandzki Burren (w hrabstwie Clare), kraina, w której, według słów Olivera Cromwella (lub też jednego z jego generałów) "jest za mało drzew, żeby kogokolwiek powiesić, za mało wody, żeby kogokolwiek utopić i za mało ziemi, żeby tego kogoś potem pogrzebać". Przypadkowo spotkanego mieszkańca tej "irlandzkiej pustyni" zagadnąłem słowami: "ta gleba nie wygląda na szczególnie żyzną". Odpowiedział: "wiesz, ten kamień to wapień i ta gleba jest właściwie bardzo żyzna, tylko, że jest jej mało". Za to kamieni jest w bród. A takie "rodzynki" nie służą uprawom. Więc cóż mogli robić celtyccy chłopi orając swoje pola? Zapewne klęli - a przecież uprawa ziemi to kultura, takie było pierwotne znaczenie tego mocno obecnie wyświechtanego przez różne przedrostki typu "pop" czy "kontr" słowa. Co więc kultura ma wspólnego z soczystymi epitetami kwitującymi kolejny głaz wydłubany pługiem z pola? Ano, ludzka inwencja jest wielka, potrzeba matką wynalazku itd. Trzeba było zagospodarować jakoś polne "zawalidrogi", więc wymyślono murki. Dry stone walls (w Szkocji wymawiane jak dry stane walls) czyli murki "suche", bez zaprawy, budowane tylko przez układanie kamieni. Najbardziej chyba charakterystyczny element krajobrazu wielu celtyckich krain.
Nie wiadomo, jak stara jest ta sztuka, ale przypuszcza się, że tak wiekowa, jak ludzka potrzeba schronienia. Jednymi z najstarszych budowli wybudowanych metodą dry stone walling są forty na Szetlandach. Okrągłe budowle o bardzo solidnych parametrach (grubość muru u podstawy 20 stóp, wysokość 38 stóp, średnica wewnętrzna 40 stóp) służyły jako schronienie przed piratami i zbudowano je od drugiego do czwartego wieku naszej ery. Niektóre z nich są już w ruinach, niektóre są jeszcze w całkiem dobrym stanie. Wyglądały one jak grube wieże bez dachu. Niewysokie - ale na tyle wysokie, że oblegający piraci nie mieli szans dostać się do schowanych w forcie ludzi, zwierząt domowych i zapasów żywności. Zwłaszcza, że na północy nie było drzew, z których można było zbudować drabiny. Nie było drzew, z których można było zbudować cokolwiek. Dlatego budowano z kamieni.
Pragmatyzm ludzki stosunkowo rzadko prowadzi do tak prostych i genialnych rozwiązań. Szczególnie w erze rozbuchanej cywilizacji mamy tendencję do komplikowania najprostszych spraw, wierząc bezgranicznie w potęgę techniki. Celowały w tym władze śp. Związku Radzieckiego, planując między innymi wysadzenie przy pomocy ogromnych ilości materiałów wybuchowych gór Pamiru, w celu nawodnienia ich lodowcami wielkich pustyń w dzisiejszym Turkmenistanie. Na szczęście nie doszło do tego, choć budowa Wielkiego Kanału przez Kara - Kum była niemalże równie głupim posunięciem. Ziemia leczy rany, i po jakimś, dłuższym, czy krótszym czasie środowisko przystosuje się do nowych warunków. Tak stało się w Szkocji i w Irlandii, gdzie pod topór poszły olbrzymie połacie lasów "na angielską flotę", która notabene podbiła świat. Krajobraz zmienił się z puszczańskiego na wrzosowiskowy. Nie było już drewna do budowy domów ani zagród dla bydła. Tam też musieli nauczyć się obywać bez niego.
Faktem jest, że najstarsze murki kamienne spotykane są w południowo - wschodniej Anglii i na terenie Walii. Tam, gdzie od dawna "mój dom był moim zamkiem" ("my home is my castle"). Na pozostałych terenach Wielkiej Brytanii dry stone walls stały się popularne i masowo stawiane dopiero na początku XVIII wieku, po uchwaleniu przez brytyjski parlament tzw. Enclosure Acts (pierwsze około roku 1710) - w wolnym tłumaczeniu: Prawa Grodzenia. Zmieniało to wiele. Oto wspólne dotąd, komunalne pastwiska przy osiedlach ludzkich, przede wszystkim w Szkocji, zostały przekazane w ręce prywatnych właścicieli. Rozparcelowane - dla prywatnych właścicieli. Komunizm upadł. Nie było już dobra publicznego, było "nieważne czyje co je, ważne to je, co je moje". Zaczęto wprowadzać nowe rodzaje upraw, nowe narzędzia rolnicze, angielskie pługi, w młynach ulepszone maszyny do mielenia ziarna. Postęp przynosił zyski, budowano większe domy, podróżowano... Ale jak zwykle nie wszyscy byli z tego powodu szczęśliwi. Ogrodzenie publicznych pastwisk, wykupywanie małych farm przez wielkich posiadaczy ziemskich, eksmisja biednych dzierżawców i bezrobocie wśród nie posiadającego nic lub prawie nic chłopstwa wywołało społeczny sprzeciw. Powstał ruch Levellersów (czyli tych równających do poziomu - ang, level - poziom). Przetoczyli się oni w 1724 roku przez południowo - zachodnią Szkocję, pokazując urzędnikom, że nie da się służyć jednocześnie Bogu i Mamonie. To małe powstanie zostało stłumione szybko i brutalnie, ale pozostał po nim ślad. Bo Levellersi równali z ziemią przede wszystkim murki grodzące szkockie pastwiska, po których dotąd można było spacerować bez przeszkód. Dziwnie toczy się koło historii - teraz w południowo - zachodniej Szkocji, na terenie Dumfries&Galloway (nie mylić z irlandzkim Galway) stawiane są najlepsze, najpiękniejsze (w opinii fachowców) dry stone walls w Wielkiej Brytanii. A na tym terenie władze lokalne szczególnie silnie wspierają budowanie tychże właśnie kamiennych ogrodzeń. W kolebce Levellersów kwitnie sztuka grodzenia! Kiedyś też kwitła - podobno w czasach Enclosure Acts nieraz stawiano murki w poprzek drogi ("ważne to je co je moje" tudzież inne bliskie nam hasło "moja miedza"). Kolejny przejeżdżający albo zawracał albo stawał się (z potrzeby chwili, nie z przekonania) Levellersem, niszcząc czyjąś kamieniarską robotę.
Grodzenie pastwisk miało też inny, edukacyjny aspekt. Wcześniej, gdy pastwiska nie były jeszcze otoczone dry stane walls, dzieci musiały pilnować trzód. Potem mur zastąpił małych pasterzy i dzieci mogły pójść do szkoły. Pastwiska stawały się coraz mniejsze - ojciec musiał przecież podzielić ziemię między wszystkich swoich synów. Powstawało coraz więcej murków. Nie ma róży bez kolców...
Takie były słodko - gorzkie początki dyke’ów (dyke to typowo szkocka nazwa kamiennego murku bez zaprawy). Potem murki wtopiły się na stałe w krajobraz Szkocji, Walii i Irlandii i trudno byłoby wyobrazić sobie bez nich te krainy. Jak to w życiu, nastawały lepsze i gorsze czasy - do gorszych należy zaliczyć Wielki Kryzys początku XX wieku, kiedy to wykształcona już grupa zawodowych "dykerów" (tu trzeba przytoczyć ripostę jednego z nich na zarzut jakiegoś urzędnika: "przecież dyker to nie jest zawód". Odpowiedź brzmiała: "ma pan rację, dyker to artysta") została bez pracy. Wtedy rolnicy woleli odgradzać swoje pola tanim kosztem - drutami, jakimiś prowizorycznymi płotami. Budowniczowie murków imali się różnych zajęć - wielu zaciągnęło się do armii. Relacje z walk Brytyjczyków w lokalnych powstaniach w Indiach świadczą, że tam także służyli żołnierze, którzy co najmniej "liznęli" nieco sztuki stawiania dry stone walls. Co wieczór stawiali oni mianowicie małą kamienną zagrodę, mieszczącą ok.12 żołnierzy i tam bronili się w razie potrzeby przed atakami Hindusów. Gdy minął kryzys, dykerzy zaczęli znów dobrze zarabiać. W 1939 roku, w południowo - zachodniej Szkocji, w Kirkcudbright (wym. Kiukubry, nie wiadomo dlaczego właśnie tak należy to wymawiać) urządzono pierwsze zawody w budowaniu kamiennych murków bez zaprawy. Dziś wykwalifikowani dykerzy w okolicach Kirkcudbright (jest ich tam wielu, ale ilu jest wśród nich prawdziwych artystów, co do tego zdania są podzielone) mają pełne ręce roboty, szczególnie od czasu, gdy rządy państw Unii Europejskiej wprowadziły dotacje dla rolników. Teraz nawet przeciętnego farmera stać na dry stone wall wokół swoich pól i pastwisk. A to i estetyczne, i zgodne z tradycją, i ekologiczne, i kamienie z pola się ściąga. Nieraz buduje się bardzo grube mury, żeby wykorzystać jak najwięcej zebranych kamieni. Co za szczęście dla krajobrazu, że coraz więcej farmerów stać na taki murek!
Podstawowe pytanie praktycznego zawsze i wszędzie Polaka brzmi: "Dlaczego nie odgrodzić tych pastwisk drutem? Przecież to o wiele taniej." Słuszna uwaga - to taniej. I w dodatku szybciej. Chociaż niekoniecznie. Podobno załatwienie odpowiednich palików do płotu w Szkocji sporo kosztuje i długo trwa. Drut też nie jest za darmo. A kamienny murek można postawić z tego, co leży na pastwisku, z zyskiem dla samego pastwiska. Rozważmy więc wady i zalety dry stane walls.
Niewątpliwie największą zaletą muru (obok nie wymienionej w spisie dekoratywności) jest jego trwałość i odporność na czynniki zewnętrzne. Z czego to wynika? Oprócz tego, że kamień sam w sobie jest materiałem wytrzymałym, to cała tajemnica tkwi w odporności na wodę. W krajach celtyckich deszcz jest codziennością, a deszcz wespół z wiatrem po jakimś czasie przebiją się przez każdy tynk i wypłukują zaprawę. Murkom to nie grozi - nie ma na nich tynku ani zaprawy. Nie bez przyczyny są to d r y stone walls. Jak mówi pewna reklama - "zawsze czysto, zawsze sucho". Reklama nie dotyczy co prawda murków, ale hasło jest, trzeba przyznać, chwytliwe.
Pochwalę się - przydarzyło mi się pracować przy układaniu kamiennych murków. Podsłuchałem wtedy trochę gwarowych określeń (z tego miejsca przepraszam mistrza od murków Rogera Lewisa za moją natrętność w wypytywaniu i za ciągłe prośby o powtarzanie), nazw kamieni różnych kształtów i wielkości, wykorzystywanych do budowania dry stanes walls w okręgu Dumfries&Galloway. Oto kilka z nich:
Double ("podwójne") - część murku, gdzie kładzie się dwa rzędy kamieni - jeden na jedną, drugi na drugą stronę. Kamienie muszą być kładzione w poprzek (mniej więcej pod kątem prostym do lica muru). Nazwą "double" określa się też same, dość długie, wąskie i płaskie kamienie, wykorzystywane na tym etapie budowy.
Hearting ("sercowanie") - mniejsze kamienie, wkładane do środka muru, pomiędzy "doubles". Nie mają prawa się chwiać. Prawdziwe serce dyke’a. Cover ("pokrywa") - duże, płaskie kamienie na całą szerokość muru, a często nawet wystające poza lico. Układane w połowie wysokości i tuż pod szczytem. Pins ("szpilki, pinezki") - małe, trójkątne kamienie, wkładane w trakcie układania w powstałe szpary. Służą "kosmetyce" dyke’a. Top stones ("Kamienie szczytowe") - ładne, okrągłe kamienie kładzione na szczyt. Muszą być dość spore, żeby przyciskać swoim ciężarem cały dyke.
Technicznych specyfikacji budowy dry stane walls jest z jednej strony niewiele - ot, dałoby się to streścić w kilkunastu zdaniach, ale z drugiej strony można by rozważać różne typy murów zależnie od rodzaju kamieni - co z kolei zależne jest od regionu (na przykład w hrabstwie Sligo w zachodniej Irlandii murki robi się z jednakowej wielkości dużych kamieni, w Yorkshire w północnej Anglii z małych, równych, niemal "cegłopodobnych". W Dumfries&Galloway poszczególne warstwy muru składają się z kamieni różnej wielkości - bo takie są dostępne w tym regionie). Murki łączy się też z żywopłotami - w rezultacie czego powstaje tzw. żywopłot z Galloway czy żywopłot kornwalijski, w którym lico jest z kamieni, natomiast wnętrze wypełnione jest ziemią, a na szczycie rośnie trawa. Dry Stone Walling Association of Great Britain, czyli Stowarzyszenie Budowy Murków Bez Zaprawy wydaje broszurki mające na celu poprawienie jakości budowy dyke’ów a także informowanie o przeróżnych aspektach tej działalności - jak choćby przyroda. Z tej pozycji dowiedzieć się możemy m.in., że w dry stane walls żyją pająki, pszczoły i osy, ropuchy, myszy polne, rudziki, nietoperze. Ze świata roślinnego możemy tam spotkać przede wszystkim wiele gatunków mchów i porostów. Możemy też przeczytać, że murki stanowią dla owiec świetną osłonę przed wiatrem, że znacznie lepiej dla owcy jest ocierać się o naturalny dry stone wall niż o płot z drutu (zwłaszcza z drutu kolczastego). Generalnie, że takie murki są idealne. I nie jest to bynajmniej odległe od prawdy.
W układaniu murków jest coś z poezji. Mówi się, że każda chwila tej pracy daje satysfakcję - bo położenie każdego kamienia to rozwiązanie jakiegoś konstrukcyjnego problemu. Jest to z pewnością praca zdrowa - na powietrzu, fizyczna, trzeba tylko uważać, żeby niezbyt gwałtownie dźwigać co cięższe głazy. Trzeba mieć silne plecy (tak mówił Roger Lewis, a on się na tym zna). Jest to też praca dla ludzi z wyobraźnią, nieco prymitywna (w pozytywnym tego słowa znaczeniu - może lepiej brzmiałoby: pierwotna) forma inżynierii. Trochę jak dziecięca zabawa klockami. Przyjemność. A oni jeszcze za to płacą. Ba, dobry dyker jest, zwłaszcza w Dumfries&Galloway postacią poważaną, jak zresztą powinien być każdy dobry fachowiec. Ale co z poezją tego zawodu? Dykerzy nie mają swoich pieśni - układanie murka to nie jest czynność, którą można by wykonywać rytmicznie, bez zastanowienia. Dlatego, w przeciwieństwie do żeglarzy czy prządek dykerzy nie mają pieśni pracy. Budowa murka to praca w ciszy. Ciszy skłaniającej do przemyśleń. Niektórzy układają wiersze - jak choćby John McTaggart z Borgue (wioski, gdzieżby indziej, jak nie w Galloway), który w początku XIX wieku napisał "Elegy to Davie the Dyker". Innym szkockim poetą opiewającym budowę kamiennych murków jest John Wilson (z tego samego okręgu), który napisał w latach pięćdziesiątych naszego wieku "Reflections of Dry Stane March Dyke". Oba te utwory są pisane pięknym "scotchem" - czyli "szkockim angielskim", z zachowaniem zasad twardej szkockiej wymowy i z całkowitą nieraz zmianą brzmienia poszczególnych głosek w słowie. Mimo tych trudności spróbowałem przetłumaczyć kawałek "Refleksji Marcowego Murka" (zdając sobie oczywiście sprawę, że poezja jest tym, co ginie w przekładzie). Oto, z tego, co wiem, pierwsze polskie tłumaczenie tego zainspirowanego podobno przez zawody dykerów poematu (opublikowane z błogosławieństwem obecnego przewodniczącego Dry Stone Walling Association of Great Britain pana Johna Riddicka).
według "Reflections of a Dry Stane March Dyke" Johna Wilsona z Gatehouse przełożył Grzegorz Żak (w pewnym krótkim, a właściwie to w już w trzech stosunkowo krótkich, ale bardzo intensywnych momentach życia też z Gatehouse)
W Galloway - ukochanej twej wyżynie
Gdzieś między wrzosem i ścieżyną
Nieczuły na to, jak czas płynie
Na dziki wiatr, co wieje zimą
Zdolnościom ponad wszelką miarę
I ludziom cnym w podzięce
Lat stałem szczerze - dwieście parę
A będę dużo więcej
Dziełem wysokiej jam wartości
W niej to zaklęta moja siła
Prawa mistrzowskiej marki roszczę
By w pieśniach po kres czasu żyła
Ni mech, co między mymi kamieniami
Sprawi, że padnę czy skruszeję
Choć mur i mech od zawsze są wrogami
To prędzej mech straci nadzieję
Pięć stóp to mój właściwy wzrost
Choć może być trzy cale więcej
Patrząc zaś na mnie ujrzysz wprost
Głazy jak w pięść ściśnięte ręce
Mym kręgosłupem, można rzec
Zbyt mocnym by się złamać
Z głazów choć chwiejnych, zdolnych lec
Stworzona krzepka, mocna rama
Na szczycie kamień w kamień mur
Niby z żółwiowych skorup stoi
Fundament świata na mój wzór
Aż serce twarde mi się kroi
Szpilek też możesz kilka wbić
Młodego głos: "I nigdy mnie nie zawiedź!"
Wara - jam stworzon, aby żyć
I przetrwać czasu groźną zamieć
Przez wiele mil, wzdłuż oraz wszerz
Rozciąga się mój szańczyk
Równo - tym smutnym i wesołym też
Samotnym w tłumie i szarańczy
Gdy zimny wiatr świat zmieni w lód
Osłonę mą docenisz
Latem zamarzy ci się chłód
U stóp mych znajdziesz kawał cienia
Luźna spoistość, matowy blask
W tym szczyt osiągnąć trzeba
Bym stał jak jeden dumny głaz
Pod wielkim dachem nieba
Jam niemy świadek - nie zaprzeczysz
Żem wielkiej jest wartości
Bom świadom zdarzeń, ludzi, rzeczy
Od zawsze do wieczności
Biada wam dranie i obwiesie
Nie przylgnie do Was imię: łotr
Jakież to zło, nie myśląc niesie
To, że stawiacie z drutu płot
Mur chcecie zniszczyć, kopać rów
Nowości was skusiło błoto
Oleju nalać wam do głów!
I stawiać mur z powrotem!
Niech nigdy wam myśl nie przeleci
Zły czyn na własnym swym podwórku
Nie krzywdźcie swoich biednych dzieci
Równając z ziemią murki
Wszak mury niosą uśmiech wiekom
Stojąc składają pokłon mistrzom
Na chwałę Galloway - twoją też człowieku
Bezcenne to dziedzictwo...
Bo zacny mur - rzecz oto dobra
Dla was, o bracia moi
To przyjemności rzadkiej obraz
Gdziekolwiek tylko stoi
Człowiek przychodzi i odchodzi
Od kiedy życie trwa i gaśnie
Człek na rozbitej płynie łodzi
Mur zaś na wieczność w głazach zaśnie
Opublikowano w Galloway Gazette w 1951
Polski przekład - kwiecień 2003
Here ‘mid this Galloway haunt sublime
Twixt the highway and the heather
Impervious to the way o’ time
Or winter’s wildest weather
Thanks to a skill beyond compare
The craft of honest men
I’ve stood twa - hundred years and mair
And lang may stand again
Note weel the peerless handiwark
That forged this strength o’mine
That plainly shows the true ha’mark
O’biggers o’lang syne
Nae moss ‘neath my foundation stays
To gar me sink or fa’,
For dyke and moss bitter faes
Ne’er meant to sib ava’.
My guidly height is five - feet - three
Tho’ ithers may be mair
A’ thro’ my Dooble clearly see
My throughbands nestlin’ there
My very backbone ye may say
Yet still mair strength to fin’
A staggert ither did they lay
The intervals abune
Tight bound wi’ cover bands weel laid
Nebbin’ like turtle - doos
They for my cope make siccar bed
Brawn to my heart infuse
Scant pinnin’ you will here perceive -
The Greenhorn’s "fail me never"
Frae foun’ to crown I’m built to leeve
Wi’ aul’ Time laith to sever
For mony a mile o’er hechts and howes
My brither dykes extend
Alike for grimmers, hoggs and yowes
And stirks a shair godsend
When winter’s gales blaw lood and snell
They ken a siccar biel’
Frae summer’s heat prolonged and fell
A cooling shade as weel
It’s lock and bind, and bind and lock
That’s where the true skill lies
Hence stand I firm as ony rock
‘Neath fair or frownin’ skies
Mute evidence nane can gainsay
O’ stalwarts lang syne gane
Whose matchless worth frae day to day
Still breathes frae ilka stane
For shame ye mensless gomerils
On selfish pleasure bent
Who, heedless o’ the crime it spells
The wanton devilment
That ye win o’er my cope wi’ speed
Rive aff fu mony a stane
Wi’ ne’er the gumption in your heid
To put it back again
Say, dae ye never stop to think
What wrang ye dae to men
Wha forged sae glorious a link
In Dyke - Craft’s gowden chain
That he wad strive thus to undo
Their wark that smiles at Age
To a’ braid Galloway and YOU
A priceless Heritage?
A weel - built dyke’s a bonnie sicht
For ilka body’s e’e
A source o’ keen and rare delicht
Wherever it may be
Whilst man may come and man may goe
Since life and man must sever
If heed to our sma’ needs ye pay
We weel micht last forever
Wiersz ten opublikowano po raz pierwszy w Galloway Gazette w 1951 roku, został też umieszczony w książce pułkownika F. Rainsford - Hannay z 1957 roku "Dry Stone Walling" ("Murki" - tak bym to przetłumaczył - chodzi o murki bez zaprawy). Korzystałem z reedycji z 1999 roku, wydanej dzięki Południowo - Zachodnio - Szkockiej Gałęzi Dry Stone Walling Association (Związku Murków Bez Zaprawy - po polsku brzmi to nieco zabawnie...). Zgodę na publikację wyraził pan John Riddick, sekretarz i skarbnik wyżej wspomnianej organizacji. Nieocenioną pomocą służyła mi moja szkocka przyjaciółka Val Horton. Dzięki niej mogłem spędzić kilka owocnych tygodni w Dumfries&Galloway, krainie najpiękniejszych szkockich murków. To jej niespotykanym talentom organizatorskim zawdzięczam zgodę na publikację. Wielkie dzięki Val! Nieustanne podziękowania dla Rogera i Carol Lewis, dzięki którym (z niewielką pomocą życiowego przypadku) w ogóle trafiłem do tejże krainy. Roger jest specjalistą od murków i miałem szczęście pracować z nim przy ich budowie.
Cóż jeszcze można dodać? Murki kamienne bez zaprawy spotyka się nie tylko na Wyspach Brytyjskich, są też popularne m.in. na Korsyce, w Prowansji, w Kanadzie i we wschodniej Turcji. Wszędzie tam, gdzie dostępne są duże ilości kamienia jako taniego budulca. Ale w Wielkiej Brytanii, a w szczególności w Szkocji umiejętność budowania dyke’ów osiągnęła rangę sztuki. A dla dodania powagi tej rozprawie, zacytuję raz jeszcze Stary Testament, który w sposób metaforyczny piętnuje złudnych proroków i nawołuje do czystych intencji, ale w sposób dosłownych namawia do budowania bez zaprawy (czyż nie można tak tego zinterpretować?): "A kiedy on budował mur, to tamci pokrywali go tynkiem: [Upadnie on], [gdy] spadnie deszcz ulewny, nastąpi gradobicie i wicher gwałtowny się zerwie. I oto mur rozwalony. Czy wam nie powiedzą: Gdzie jest zaprawa, którąście narzucili?" (Ezechiel 13, 10).
Autorem tekstu jest: Grzegorz Żak
P.S. Moje doświadczenia z murkami to efekt zupełnego przypadku (jak mawiają w Tolkienowskim Śródziemiu). Staliśmy z Agnieszką na stopa przy wylocie z Londynu z kartką z napisem "Scotland" (dość bezczelnym, trzeba przyznać, zważywszy na odległość). No i zatrzymał się niewysoki, szczupły mężczyzna minibusem wyładowanym po brzegi francuskim winem. Powiedział, że jedzie do Szkocji. Po drodze mieliśmy czas, żeby się zaprzyjaźnić. Zaprosił nas do siebie - mieszka niedaleko wspominanego już Kirkcudbright, "dyke’owego zagłębia Szkocji" i jest dykerem, Szkotem "z odzysku", Anglikiem, który w młodości przyjechał tu w poszukiwaniu spokoju i kontaktu z przyrodą, jakiego w żadnym stopniu nie gwarantował pobyt w Londynie. Tutaj też znalazł sobie fach - dry stane walling, najbardziej naturalny i nie zmieniony od setek lat sposób budowania. Nawet garaż przy domu Rogera Lewisa jest zbudowany bez pomocy zaprawy. Mały "hobbicki" domek na wzgórzu, z widokiem na morze i góry jednocześnie, duży ogród warzywny (swoją drogą też rzadkość w Szkocji). Jego żona, Carol, uczy jogi, dba o dom i genialnie gotuje. Dziękujemy wam Carol i Roger za przepiękne dni w krainie najpiękniejszych murków!
Data publikacji: 2007-12-30 | Liczba wyświetleń: 12125